Witam , syrenka zmieniła właściciela a raczej właścicieli , nowi właściciele to Michał i Jolanta z okolic Ciechocinka .
W związku z tym ,że nowi właściciele zamieszkują aktualnie w Szkocji odbioru maszyny po przywiezieniu na miejsce dokonali w imieniu syna Michała rodzice i oni są na pamiątkowym foto.
Dla nich wielkie podziękowanie za bogate przyjęcie w swych progach. Miałem wcześniej info od pana Michała ,że mama planuje przyjęcie ale nie podejrzewałem ,że będzie aż tak obfite. W zasadzie powinienem przed wyjazdem pościć dwa dni. Śmiało można było podpiąć pod podaną konsumpcję np. urodziny lub komunię , w sumie jakbym przyjechał nieco później bo w listopadzie to swoją imprezę urodzinową miałbym już z głowy. Kolega był słaby w tym dniu ale ja nie odpuszczam w takich sytuacjach poczęstowałem się zupą i trzema daniami drugimi , po wszystkim oczywiście kawka i ciasto , jestem w tym zakresie nie ekonomiczny. Wyjechałem z kolegą nabity specjałami kuchni na co najmniej dwa dni , dodatkowo na trasę dostaliśmy od taty trzy butelki wody zdrojowej z Ciechocinka. Jedną przejął kolega i dwie zostały u mnie w aucie. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
( w dn.. 26.09.2013 świadczyłem usługę w ramach POMOCY DROGOWEJ panu zepsuł się samochód w Nowej Soli i zawoziłem auto do Poznania , na “do widzenia” jedną z butelek wody z Ciechocinka przekazałem w prezencie temu panu, więc z Ciechocinka poprzez Nową Sól prawdopodobnie docelowo do Poznania trafiła butelka wody źródlanej)
Tu więcej zdjęć z ostatniej podróży syrenki pod moja opieką, w drodze powrotnej zajechaliśmy z kolegą w odwiedziny do Lichenia Starego.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
.
.
.
.
Jeżeli chodzi o szczegóły to jak ktoś nie wie lub zapomniał syrenka model 105 była produkowana ponad 10 lat, co jest istotne w sprawie ponieważ mój egzeplarz to model krótko po syrenie 104, czyli z początków produkcji modelu 105 . Posiadałem wiele lat wstecz rocznik syrenki 1982 ( o tym poniżej ) i są różnice szczególnie we wnętrzu pojazdu , które bardziej przypomina model 104 .
tak na szybkiego z mojej pamięci co się różniło porównując ten sam model ,czyli 105 z początków i końca lat produkcji :
(różnice pomiędzy modelem syrena 105 , jakie są różnice pomiędzy syreną 105 1973 – 1982 )
– kierownica – klakson inne logo/ potem jak na masce “FSM”,
– okrągła lampka centralna na suficie uruchamiana na słupku/ później inna lampka obok lusterka jak w “maluchu”,
– inne lusterko centralne tu chrom/ potem czerń z plastkiem obok lampka ,
– inny typ kontrolki ładowania tu gładka jednolita/ później porowata z możliwością obrotu kontrolki i przyciemnienia intensywności jej świecenia ,
– kontrolka kierunkowskazów w innym miejscu tu pomiędzy zegarami temp. wody-stan paliwa/ potem po prawej stronie głównego zegara symetrycznie do kontrolki ładowania znajdującej się po lewej stronie licznika głównego,
– w liczniku głównym kontrolka świateł drogowych jest mała potem była większej średnicy ,
– brak miejsca na radio w blasze ,
– stacyjka tu chromowa nakrętka / potem plastikowa czarna ,
– inny symbol “105” we wnętrzu pojazdu i z tyłu tu z długą “przecinką łączącą cyfry” / potem inne kształty cyfr i krótsza przecinka,
– inna popielniczka tu chrom/ potem również blaszana ale pokryta czarną farbą i inny typ taka jak w małym fiacie ,
– inne klamki w drzwiach tu chrom / potem dominacja czarnego plastiku ,
– inny typ siedzeń mniej wypełnienia bardziej niewygodne i inna ich tapicerka ,
– inny przełącznik kierunków tu metalowy pręt z nakręconym plastikiem na końcu / później jednolita plastikowa porowata dźwignia , rozpłaszczona na długości bez wzmocnienia metalowego wewnątrz – bardzo łatwo można było ją przypadkowo złamać – pamiętam ,
– inny typ przełącznika wyłączającego podświetlanie licznika i zegarów- nad stacyjką, tu okrągła stożkowata gałka / potem też krótka ale bardziej płaska i porowata podobna do przełącznika kierunkowskazów,
z tematów nazwijmy to zewnętrznych tak na szybkiego to inna chłodnica wody , inne rozwiązanie podświetlenia tylnej tablicy rejestracyjnej.
To są te różnice , które ja pamiętam osobiście z autopsji i zauważam po latach.
Historia doczekała się kontynuacji, ponieważ właściciel Pan Michał przysłał mi zdjęcia syrenki po pomalowaniu i w pełni odrestaurowanej.
oczywiście można kupić 105-kę i w miarę sprawnie uruchomić na trasę ale ja uważam ,że to nie o to chodzi więc takich kupców co z marszu syreną chcą wylecieć na szosę przestrzegam , że chyba syrena jest nie dla nich . nie chodzi tu o mój egzemplarz ale ogólnie o każdy sprzęt tego typu i podejście do starej motoryzacji .
w latach 90-tych miałem przyjemność mieć syrenkę od babci , która miała ją od nowości , była w stanie pięknym.
dokładnie w roku 1991 zdałem prawo jazdy i wówczas początkowo wykradałem sprzęt z garażu a w następstwie przyzwyczaili się i miałem już ją do oficjalnej dyspozycji . syrenka z tego co pamiętam była rocznik 1982 .
oryginalny lakier ,od nowości tylko w garażu , przejechane niewiele kilometrów , ja dziś nie pamiętam dnia ,żebym nią wyjechał i nie miał przygody na trasie , przygody związanej ze stanem technicznym. nawet jak nie było tego typu kłopotów to w mej myśli zawsze było poczucie ,że takowe mogą sie pojawić w każdej chwili. byłem gotowy z narzędziami w bagażniku zawsze plus podstawy czyli świece i przeguby kinetyczne.
nie chodzi o to ,że syrena była zapuszczona ona była prawie jak nowa ale taki jest urok tego samochodu on lubi mieć właściciela , który miłuje się w naprawach wręcz na trasie , od banalnych typu , nie można zapalić ponieważ akumulator nie dawał rady a wówczas akumulator był rarytasem (nie tak jak dziś dostępny w każdym sklepie) , po nieco “poważniejsze” np. wymiana przegubu, co było standardem . wracając do akumulatora to były one wielokrotnego użytku jak sie kończył można było takowy rozebrać wymienić płytki zalać elektrolitem i dalej do auta – cyrk ale akumulatorów po prostu nie było dostępnych ot tak z marszu poza tym akumulatory były kiepskiej jakości w połączeniu z ładującą go prądnicą a nie alternatorem ich żywotność była słaba.
zazwyczaj usuwałem awarię na miejscu lub jak było coś “grubszego” pchałem sam, nie raz z kolegą przez całe miasto pod swój blok i tam likwidowałem usterkę . najdalej pchałem sprzęt (wówczas z kolegą) spod odry na osiedle dla zobrazowania to około 5 km , brzmi niewiarygodnie ale tak było i samemu trudno mi dziś w to uwierzyć ale wówczas człowiek miał moc i sama jazda syrenką dawała adrenalinę a jeszcze jak była wizja ,że jak naprawię sprzęt to zaraz w nią wsiądę i dalej w trasę to było nie do przeliczenia na żadne problemy .
pamiętam jak podjeżdżaliśmy na cpn i tank za 20 złotych , tak 20 złotych w monecie nie współczesny papier, nie wiem kto tam był wyrzeźbiony ale chyba nowotko. z tego co pamiętam to chyba było około litra paliwa albo coś koło tego . gość ten co tankował miał nas dość , mówił ,żebyśmy więcej nie przyjeżdżali i mamy spierdalać a my potrafiliśmy tak np. 5 – 7 razy dziennie tankować za tą sumę .
wystarczało to na jednego rogala wokół miasta ,żeby się pokazać i z powrotem na cpn-a. suma tankowania była taka , ponieważ nie wiadomo było kiedy i w którym momęcie jazda się zakończy dlatego nie inwestowaliśmy w paliwo tylko lepiej było mieć gotówkę w kiermanie. ta konewka do mieszanki stalowa też była piękna przy każdym dystrybutorze. pacjent lał olej w odpowiedniej do pojazdu dawce , potem paliwo i pompowało się tłokiem potem z konewki dopiero do baku , wszystko było umorusane olejem i paliwem.
nie wspomnę ,że po takim “bogatym ” tankowaniu z konewki w aucie tak jebało paliwem ,że siedzenie z tyłu mogło zakończyć się pawiem. tam z tyłu było takie specyficzne “buczenie” maszyny , naprawdę było to uciążliwe , pamiętam jak gdzieś jechałem jako pasażer a ojczulek prowadził , koszmar , uuuuuu ,,, uuuuuuu , bbbbuuuuuuuu na okrętkę . jako kierowca to inna rozmowa była , do zrobienia “zrywu” był rozpęd silnika bammmm , barrrambammm , bammmmmm potem puszczenie sprzęgła i krótkie BU! to był pisk opon . kończył się zero jedynkowo albo niedługim piskiem albo bez pisku sprzęgło puszczone gaz w podłodze , obroty maks a auto stoi , co to ? jak to co , przegub poszedł się je..ć .
nie będę kontynuował tej smutnej historii bez hapy endu jeżeli chodzi o samochód . docelowo sprzedałem ją za 200 złotych. syrenę , która była w pięknym stanie , miała jedną , słownie jedną dziurę w podłodze pamiętam ją do dziś , oryginalny lakier , nieduży przebieg , powtarzam 200 złotych , końcówka lat 90 -tych mógł być rok 97-98.przesiadłem się na poloneza.
szok ! młokos , który ją kupił woził nią drzewo z lasu , złamała się w końcu na połowę i skończyła na złomie . tak traktowało się syreny , w pewnym momencie to był obciach – dosłownie. wówczas to były ciężkie czasy dla syren, pamiętam ,że można było kupić taki wóz za naprawdę małe pieniądze .
nie wymyśliłem tego na biegu bo serce się kraje jak sobie przypominam tą historię ale tak było . pojawiły się masowo fiaty, polonezy i również auta z zachodu i istotnie taka syrenka to wizualnie nie było coś szałowego choćby przy golfie jeden czy nawet polonezie.
człowiek nie miał wtedy rozumu ja pozbyłem się syreny nie dlatego ,że stała się jeżdżącym wrakiem tylko dlatego ,że nie było wówczas na nią szału. ludzie pozbywali się syren za bezcen, bądź co bądź awaryjnego auta w zamian kupowali coś o bardziej kanciatym wyglądzie . dziś po syrence została tylko tablica rejestracyjna ZGC4180 i wiele wspomnień , wiele !
od kilku ładnych lat skupuję “starą motoryzację” ,średnio co dwa do trzech miesięcy kupowałem pojazd ( motor lub auto ) , telefonów było o “kilka” więcej ale nie wszystko nadawało się do kupna . wici mam zapuszczone profesjonalnie więc same telefony nie były przypadkowe .
na dzień dzisiejszy, od można powiedzieć około roku wieści ,że gdzieś stacjonuje stary pojazd jest prawie zero , ponieważ źródło bezpowrotnie wyschło.
przepraszam , dosłownie wczoraj zadzwoniłem ale to ja do człowieka z którym rozmawiałem ok 1,5 roku wstecz ,zapisałem sobie wówczas jego numer. ma warszawę wtedy powiedział ,że chce za nią 10 tysięcy. nawet nie pojechałem zobaczyć uznałem ,że za wiele .
ostatnio dzwoniłem do niego kilkakrotnie średnio co miesiąc z myślą ,że może ma jeszcze tą warszawę o której wspominał , dodzwoniłem się wczoraj – ma owszem , cena bez zmian 10 tysięcy ja mu ,że chętnie przyjadę i zobaczę a to okazuje się nie jest takie proste ponieważ nie chodzi i jest problem ,żeby się umówić .
ludzie , którzy nazwijmy to dysponowali lub nawet jeszcze dysponują starą motoryzacją albo poszli już na tamten świat lub jak jeszcze żyją to są w podobnym stanie jak ten pan co o nim napisałem .
oni już nie mają ani chęci ani potrzeby ani wielokrotnie możliwości ,żeby zadzwonić do człowieka i powiedzieć panie mam to i to i chciałbym sprzedać . ich pojazdy na tym etapie życia są w sposób naturalny przejmowane przez dzieci a raczej wnuków właścicieli .
czyli jeszcze sporadycznie dosłownie sporadycznie ktoś dziedziczy coś po dziadku czy sąsiedzie ale to są spadkobiercy a nie właściciele . spadkobiercy , którzy już wiedzą co odziedziczyli i nie zawsze chcą się tego pozbyć , to ludzie wychowani na internecie .
wielokrotnie w pojazdach takich brak jest papierów . proszę się jeszcze chwilę wstrzymać a zobaczą państwo propozycje syren za 10 i więcej tysięcy , nie 104-ek tylko 105-tek ! wówczas proszę wspomnieć co czytaliście powyżej . a jest dziś 18-ty luty roku 2013 . to nie jest odległa przyszłość , to tuż, tuż !
proszę wierzyć dni syren w obiegu są policzone i nawet jak się będą pojawiać to jak mikrusy , którego zresztą również miałem okazję posiadać . foto w rubryce “moja wizja” .