24.06.2013 rozmiawiam z panem , który posiada na sprzedaż samochód terenowy. Pan opisuje mi stan techniczny z wad wymienia zużyte klocki hamulcowe przednie, poza tym sprawny a samochód sprzedaje ponieważ wyjeżdża za granicę, czyli klasyka.
….Dziwnie się składa, że większość osób chcących sprzedać samochód jak zapytamy o powód to pilnie wyjeżdżają za granicę. W zasadzie nawet się nie dziwię ,że chcą szybko sprzedać “cacko” potem opuścić kraj.
Do rzeczy po dłuższej rozmowie i “wyciągnięciu” od sprzedającego trochę więcej danych okazuje się ,że resor był niedawno wymieniony- czyli plus bo jest to zreperowane.Pan jest właścicielem od pół roku ale jeszcze nie przerejestrował auta czyli ma umowę zakupu, oc jest ważne, w zasadzie o innych wadach nie ma mowy.
Umawiamy się na oględziny, mieszkam 50 km od pana. Proszę kolegę, który ma prawo jazdy, żeby pojechał ze mną kupić auto i pokierował w drodze powrotnej.
Zajeżdżamy na miejsce – stoi pojazd, pan zapala motor- pracuje równo. Oglądam pobieżnie i pytam o możliwość przejechania się, pan otwiera bramę – jedziemy.
Pierwszy szok, brak wspomagania w ogóle!! Hamulce są na 20% bardzo kiepskie, ledwo wyhamowuję za bramą !
Tzn. wspomaganie w samym modelu jest ale nie działa, zero oleju w zbiorniku. Jedziemy w kierunku lasu, sprawdzam napędy – działąją. Podczas drogi strasznie coś stuka, pan mówi, że to nie dokręcony tylny zderzak po wymianie resora, przyjmuję do wiadomości.
Wracamy z wycieczki po lesie. Cena auta pana w anonsie była 3500 zł, telefonicznie już ustaliliśmy cenę 3000 zł, rocznik auta 1990.
Po powrocie oglądam spód auta, praktycznie nic nie widać ponieważ cała rama jest w błocie ale nie sposób nie zauważyć ,że mocowanie resora, tego wymienianego było już spawane do ramy i jest to zrobione nieudolnie przez spawacza “gilami z nosa”.
W głowie układa mi się już powoli obraz auta, co wymaga naprawy i mniej więcej jakie mogą być koszty.
Proszę gościa o wąż z wodą lekko obmywam ramę, żeby w ogóle była widoczna, prócz tego “spawania” mocowania rama nie jest zła.
Podnoszę maskę- widok przyzwoity, rdzy w zasadzie nie ma, wszystko jest na swoim miejscu, sztukateria tylko w jednym miejscu z przewodami halogenów poza tym ok.
Silnik pracuje a ja odkręcam korek oleju, żeby sprawdzić przedmuch.
Jezus Maryja!! Dramat. Mogłem sobie zafundować kąpiel olejową głowy jakbym chwilę tam ją potrzymał.
Fontanna oleju z jego oparami, unoszę bagnet to samo. Przedmuch potworny czyli zużycie pierścieni , lub pierścieni i cylindra POTWORNE.
Dopytuję czy był zmieniany olej? ….. Nigdy za jego kadencji!
Z biegiem czasu kiedy już nie da się ukryć, że na samochodach jednak odrobinkę się znam, pan mówi ,że w grudniu dolewał olej do maksa.
Kilometrów nie zrobił wiele jeździł tylko do lasu i z powrotem.
Po pół roku oleju na miarce jest ledwo na jej końcu, daleko do stanu minimum na bagnecie, czyli konsumpcja oleju znaczna.
Wiedziałem, że pan jest skłonny negocjować, zapytałem o cenę powiedział 2500 zł, w głowie miałem, że nie warto dać nawet 2000zł .
Robię na swoje potrzeby masę zdjęć auta po czym rozstajemy się i wracam do domu.
Na drugi dzień czyli 25.06.2013 pan dzwoni, żebym się zdecydował – sprzeda za 2000zł, tłumaczę, że dla mnie to auto w tym stanie jest warte 1500 zł, pan mówi ,że jeszcze zadzwoni.
Czułem, że ma klienta, który chce przyjechać oglądnąć auto. Jak się okazuje moje przypuszczenia się sprawdzają.
Wczoraj 26.06.2013 zaglądam na anonse internetowe. Ogłoszenie z autem owszem jest ale już dodane przez inną osobę, inny numer, inna cena ale co najważniejsze, “inne” auto.
Jej, jakie ładne, wyglancowane – co mnie nie dziwi, silnik jak nowy- wymyty pięknie, przypomnę, że po mojej wizycie i odkręceniu korka wokół silnika było czarno od oleju!!
Opis ,foto w pięknych okolicznościach – igiełka jak to określają zawodowi sprzedawcy. Rocznik wpisany dużo młodszy – 1997, owszem taki jest w dowodzie ale to rok produkcji składaka. Takie kiedyś były chore czasy,że auto trzeba było rozebrać poza granicą ( zawieszenie silnik i skrzynię) potem w Polsce je złożyć, żeby rejestracja była tańsza.
Lalka , tylko brać !
Mało tego nowym właścicielem jest pan, u którego miałem okazję już być na posesji !!!!
Zwabiony … dosłownie, po hondę crv, którą byłem zainteresowany, okazało się, że to wrak, również wróciłem na pusto. Poznaję po zdjęciach zagrodę , podana jest większa miejscowość w rzeczywistości to mała wioska.
Wczoraj 26.06.2013 robię inaczej, zadaję panu nowemu sprzedającemu samochód pytania strategiczne na które doskonale znam odpowiedź, poprzez ogłoszenie emailem:
“Witam jestem zainteresowany zakupem .
Pytanie jaka jest kondycja silnika? Czy po otwarciu korka nie podkapca już olejem tzn. czy nie ma przedmuchów? Dwa w jakiej kondycji jest rama konkretnie czy było coś spawane?
Dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam Staszek, Karpacz.”
Dziś 27.06.2013 , otrzymuję odpowiedź:
-
“silnik w bardzo dobrej kondycji – rama cała.”
W samej treści ogłoszenia same superlatywy o aucie.
CZY CHCĄ PAŃSTWO MÓJ KOMENTARZ ? JA MYŚLĘ ,ŻE NIE JEST WYMAGANY.
bo sa ludzie i parapety 😉 z pozdrowieniami dla pana 😉
i dlatego mam chyba problemy ze sprzedaza swoich aut, ktore rzecz jasna, nie sa idealne o czym mowie od razu dzwoniacym….